piątek, 25 grudnia 2009

święta, święta i śniegu ni ma

Święta mijają spokojnie, z myślami typu ' znowu jedzienie, weźcie je ode mnie...albo dobra, moze jeszcze zjem'. Wielka rozpusta. Oooogromna. Ale i tak schudłam. I jestem radosna jakaś, moze to przez to, ze dostałam najlepszą książke na świecie, mianowicie fotografie XX wieku, aż zaraz ją sobie poczytam.
A że święta kojarzą mi się z bokehami, takimi lampkowymi to macie tu stertę ich.
Tak na dobry humor.
trzymcie się tramwaja.

A ta bombka ma około 50 lat! ha :D











sobota, 19 grudnia 2009

Jeszcze zima, kwiaty chudną.

Jak to się mówi - zima w pełni. Choć dopiero od trzech, góra czterech dni. Jest przecudnie biało, przecholernie zimno i przesadnie mokro w butach, które za szybko przemakają.
Nic tylko oddawać się chandrze wczesnozimowej, którą doświadczam od tygodnia.
Lecz dzisaj jakieś nowe światło wpłynęło we mnie. Trochę pozytywnej energii, troszeńkę, ociupińkę, ale zawsze coś. Może niedługo ten smętny chochlik siedzący we mnie odejdzie w piździec. Oui.
Poza tym wszedzie słychać kolędy, najlepsze piosenki świąteczne. A najczęśniej, nudzące już 'last christmas', które niedość, że śpiewam na jasełkach to jeszcze gdziekolwiek ucieknę, to w radiu bedzie śpiewał Dżordż Majkel. A świąt nie czuję, może troszkę, przez śnieg i dzisiejsze ubieranie malutkiej choineczki, która kłuje jak kaktus i pachnie cudnie igliwem.


Julka nie chciała ze mna isc od lasu na zdjecia, ale na szczęście zdjęcie przy Naszym smoku wawelskim dała sobie zrobić. Tak więc przedstawiam Wam Julię.


Nie wiedziałam, że coś potrafi rosnąć w tak minusowe temperatury, ale jak widać jarzębina to krzepka dziewczyna i sie trzyma...bo pewnie przymarzła.






A królik mojej kuzynki jest najśliczniejszy na świecie.







Co do minusowych temperatur:
Uściślając, w lecie temperatura dochodziła do 56 stopni :D

Papieża nie wybrali, a zabawy światłocieniem są cudowne.
No i cudna pogoda na przewietrzenie kołder i poduch.

No to tak minął mi dzień i dalej mija.
jako że Vavamuffina słucham. bless!