sobota, 28 maja 2011

dzisiaj, jak nigdy,

widzę świat w czerni i bieli, w odcieniach szarości. Przychodzi mi to łatwo, może za sprawą szarugi za oknem. Kompletnie ogarnia wielka chandra jesienna. Rozróżniasz nawet ludzi, jak w pozytywizmie, jeśli się nie mylę, na postaci czarne i białe. Ale nie widzisz, kto ma za plecami nóż i w Twe plecy go wbije..

Stagnacja. Słowo oznaczające monotonię i w sumie nudę, a jakże pięknie brzmi, jakie cudne brzmienie liter wypowiadanych sprawia, że aż chcę się w stagnację popaść. Słowo, równie pięknie brzmiące co stagnacja, to awersja, choć oznacza wstręt, nie lubienie. A brzmi jakby słowo to oznaczało, coś pięknie rozwijającego się, jak rosnące słoneczniki, na które uwielbiam patrzeć, lecz samo słowo 'słonecznik' kojarzy mi się raczej z czymś ciężkim...

Na zakończenie zarzucę zdjęciem. A może i dwoma.




a jednak trzema..

sobota, 21 maja 2011

załap smuta o takiej godzinie

to Twoja duszą krzyknie: Katarzyna, idź już spać. Ale tak trudno przejść obok siebie obojętnie.

do dupy wszystkie plany, do dupy cała świetlista otoczka mojej osoby.


chyba coś pierwszy raz od długiego czasu zrozumiałam. Ale jest to tak trudne w opisaniu. Aż sama się dziwię ręką, które naciskają na klawisze.
tęsknię za sobą, bo czuję coś nietak, jakąś nutę wyjętą, której brak sprawia pustkę na pięciolinii.
jestem? a może i niezbyt.
Nie mam siły na te wszystkie moje myśli, ogarnął mną wielki nieogar, który dusi. Czasami aż trudniej złapać oddech.

jeszcze tylko wtorek i czwartek i zacznę się cieszyć wolnością tak od początku do końca...
 a potem pójdę do pracy.

piątek, 20 maja 2011

doszłam do porozumienia

z moimi myślami. i poszłam na zdjęcia ze śliczną Dominiką, z którą byłam pierwszy i na pewno nie ostatni raz.

dziś horyzontalnie.






poniedziałek, 9 maja 2011

tutaj intymność

boję się wklejać, ale niech to będą słowa i łzy wylane na papier.

do tego to.



'
Życie po tym wszystkim wydaje się być takim nieuporządkowanym. Wszystkie ściany są smutne, słońce wychodząc za chmur zdaje się razić, nie dawać ciepło. Wszystko jest takie suche i szorstkie, nic nie dodaje otuchy, w niczym nie można znaleźć oparcia. Puste, nic nieznaczące cztery ściany i ta rozdzierająca serce pustka i wspomnienia, których nie umiem sobie przypomnieć. Bezradność, układanie ust w grymas bólu, na który spadają łzy, jak podczas ulewy. I ogromnie mocna gestykulacja, ściskanie dłoni, kulenie się, kopanie i rzucanie czym się da. To nie miało tak wyglądać i nie miało tak być. Nie przypuszczałam nigdy, że śmierć może być tak blisko..


Myślałam, że życie jest coś warte, że jest coś takiego co sprawia, że mimo wszystko chce się tu być, czasami nawet na przekór czemuś. Gdzie jest nadzieja, mówiąca, że wszystko będzie dobrze i nic złego się nie stanie, która pozwoli iść dalej..?

Przecież śmierć w tym wieku jest nienormalna, niedorzeczna. Tak nie może być, to nie może istnieć. Nigdy w to nie uwierzę, nie chcę w to wierzyć, nie potrafię. Tu dopiero zaczynają się problemy. One się nie kończą, tylko pogłębiają..





Zbyt wcześnie na umieranie.

'